5 marca 2019

Przyszłość sektora prywatnego w systemie opieki zdrowotnej

Ostatnie lata to okres gwałtownych zmian w sektorze medycznym. W tym czasie nastąpił istotny postęp technologiczny, coraz większego znaczenia nabierają rozwiązania oparte na nowoczesnych osiągnięciach technicznych, m.in. telemedycyna czy tzw. procedury jednego dnia. Jednocześnie rok temu polski system medyczny przeszedł przeobrażenie, które zmieniło system finansowania zarówno publicznych, jak i prywatnych placówek medycznych. O kondycji polskiego systemu opieki zdrowotnej rozmawiają Radosław Moks, Prezes BFF MEDFinance S.A., oraz Mariusz Błoch, Członek Zarządu, Dyrektor Sprzedaży BFF MEDFinance S.A. 

Minął rok od kiedy w kraju działa tzw. sieć szpitali, czyli system, w ramach którego placówki medyczne, głównie publiczne, mają zagwarantowane źródło finansowania ze strony NFZ. Jednocześnie szpitale, które nie trafiły do sieci, utraciły pewność uzyskania środków z Funduszu Zdrowia, co zdaniem wielu ekspertów miało doprowadzić do bankructwa tych placówek – głównie szpitali prywatnych. Jak jednostki te radziły sobie przez ostatnich 12 miesięcy i jakie mają perspektywy? 

RM: W naszym kraju funkcjonuje blisko 400 szpitali prywatnych. W sieci szpitali znalazł się tylko co dziesiąty z nich. W ten sposób przyszłość całego sektora stanęła pod znakiem zapytania. Na szczęście nie spełniły się jednak najczarniejsze scenariusze, wedle których prywatne placówki miały bankrutować. W ramach sieci szpitali środki otrzymują placówki publiczne oraz nieco ponad 40 szpitali prywatnych, natomiast nadal przedłużane są także kontrakty zawarte między NFZ a pozostałymi szpitalami prywatnymi. W ten sposób jednostki te uzupełniają luki, które istnieją w systemie publicznym i gwarantują dostęp do najpotrzebniejszych świadczeń. 

MB: Sytuacja nie jest zatem tak zła, jak się obawiano, choć wywołuje również trudności w rozwoju sektora prywatnego. Na rynku nie pojawiają się nowe podmioty, bowiem uzyskanie przez nie finansowania ze strony NFZ byłoby niezwykle trudne, a poza tym trudno jest ocenić, w jakim kierunku rynek będzie się rozwijał w najbliższych latach. Istnieją w naszym kraju szpitale dysponujące świetnym wyposażeniem i kadrą, które jednak w wyniku braku finansowania nie wykorzystują w pełni swoich możliwości. Jednocześnie taka sytuacja utrudnia konsolidację placówek prywatnych w większe podmioty, jak ma to miejsce np. w innych krajach Europy. Takie sieci czy grupy mają większe możliwości rozwoju, m.in. przez łatwiejszy dostęp do finansowania zewnętrznego czy lepszą pozycję negocjacyjną np. przy zakupie aparatury czy wyposażenia.

Jak wygląda zatem przyszłość sektora prywatnego? Czy prywatne placówki będą znikać z rynku, czy jednak jest szansa na ich dalsze funkcjonowanie? Jakie mają perspektywy? 

MB: Można przewidywać, że zmniejszy się liczba nowych szpitali, które będą otwierane w naszym kraju. Zapewne zmniejszy się również wielkość czy liczba podejmowanych inwestycji. Trudno jednak zakładać, że przedsiębiorcy, którzy już zainwestowali swoje pieniądze czy środki zewnętrzne w tym sektorze, teraz łatwo zrezygnują z prowadzenia szpitali. Bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest przekształcanie i dopasowanie się placówek prywatnych do potrzeb rynku. Część z nich już teraz przyjmuje formę ośrodków Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej (AOS). Taka forma działalności powinna sprawdzić się w niestabilnych warunkach rynkowych, m.in. dzięki większemu napływowi środków od samych pacjentów, którzy chętniej i szybciej sfinansują przeprowadzenie badań diagnostycznych niż np. zabiegów operacyjnych. Warto zaznaczyć, że wiele placówek prywatnych już w tej chwili dysponuje nowoczesnym sprzętem m.in. do diagnostyki obrazowej, co powinno ułatwić im wprowadzenie zmian.

RM: To właśnie dostęp do nowoczesnych i skutecznych rozwiązań może okazać się mocną stroną sektora prywatnego. Dzięki temu będzie mógł on sprostać nowym wymaganiom stawianym przez rynek. Ogromna część nowoczesnych rozwiązań w pierwszej kolejności była stosowana w sektorze prywatnym. Dopiero później, po potwierdzeniu skuteczności, technologie takie trafiały do placówek publicznych. Poszukiwanie innowacyjności i unikatowości to cechy sektora prywatnego, który w znacznie większym stopniu niż podmioty publiczne musi walczyć o pacjentów. Orężem w tej walce są właśnie: jakość obsługi, prędkość i skuteczność badań diagnostycznych czy zakres dostępnych świadczeń. 

Czy szpitale prywatne mogą skutecznie funkcjonować i współistnieć z placówkami publicznymi działającymi w ramach sieci szpitali? 

RM: Poszukując odpowiedzi na to pytanie, warto sprawdzić, jak z podobnymi wyzwaniami radzą sobie inne kraje. Również one zmagają się z problemem niedofinansowania systemu opieki zdrowotnej. Rozwój technologii z jednej strony pozwolił skuteczniej radzić sobie z wieloma schorzeniami, ale z drugiej strony znacząco podniósł koszty terapii. Ewoluują również wyzwania, którym szpitale muszą sprostać. Społeczeństwo całej Europy, a w zasadzie całego szeroko pojmowanego Zachodu, się starzeje. Coraz większym problemem są również tzw. choroby cywilizacyjne. Do skutecznej terapii potrzebne są wyspecjalizowane, wielospecjalistyczne ośrodki, a także duże nakłady finansowe. Płatnik publiczny w żadnym kraju nie jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu.

MB: Nie powinniśmy stawiać placówek publicznych i prywatnych w opozycji. Podmioty takie mogą i powinny wspólnie funkcjonować i wzajemnie się uzupełniać. Świadczą o tym przykłady płynące z krajów, które już radzą sobie z tym wyzwaniem. Na początku tego wieku w Szwecji prawie w ogóle nie było szpitali prywatnych. Dziś jest ich tam bardzo wiele. Na rynku francuskim, który przez wiele lat wskazywany był jako jeden z najlepszych, blisko połowa placówek to szpitale prywatne. Tam pacjenci ze swoim skierowaniem idą do szpitala i nie zastanawiają się, czy jest on publiczny, czy prywatny. Koszty ponosi nie tylko ubezpieczyciel prywatny lub państwowy, ale także pacjent, który częściowo płaci za każdą procedurę medyczną. Podobnie jest w Portugalii, która zmagała się z podobnymi do naszych problemami. Wiele szpitali wymagało remontów, na które brakowało środków z pieniędzy publicznych. Współpraca z inwestorami publicznymi pozwoliła poprawić sytuację i wybudować nowe ośrodki, które spełniają wysokie standardy obsługi, odpowiadają na potrzeby społeczności lokalnych, a także gwarantują dostęp do niezbędnych świadczeń.  

Taki system, uwzględniający udział pacjenta w ponoszeniu kosztów zabiegów medycznych, miałby szansę sprawdzić się w naszym kraju? Czy Polacy chcieliby płacić za opiekę medyczną? 

RM: Badania przeprowadzone w lipcu 2017 r. pokazały, że 39% z nas zgodziłoby się na obniżenie swojego wynagrodzenia, aby zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia. Warunkiem byłaby jednak wyraźna poprawa jakości oraz dostępności świadczeń. Pokazuje to, że coraz dojrzalej podchodzimy do kwestii usług medycznych. Rosną wymagania, ale też świadomość kosztów związanych z opieką zdrowotną. Daje to nadzieję, że pacjenci nie tylko w większym stopniu zaangażują się w poprawę sytuacji finansowej całego systemu, ale także włączą się do działań kontrolnych, co pozwoli wyeliminować niewłaściwe wydatkowanie środków zarówno publicznych, jak i prywatnych. Ponosząc koszty leczenia, pacjent nie będzie nadużywał świadczeń, co pozwoli np. ograniczyć kolejki, a ponadto będzie także pilniej przyglądał się przeprowadzanym procedurom, co pozwoli uniknąć wykonywania tych zbędnych.   

MB: Już teraz wielu Polaków z własnej kieszeni dopłaca do opieki zdrowotnej, korzystając z prywatnych gabinetów oraz pakietów medycznych oferowanych np. przez pracodawców czy ubezpieczycieli. Trzeba jednak zauważyć, że większość takich rozwiązań ogranicza się do opieki ambulatoryjnej, a tymczasem takie ubezpieczenia czy pakiety medyczne mogłyby obejmować również zabiegi operacyjne. Tym bardziej, że ośrodki prywatne bardzo często dysponują sprzętem najnowszej generacji oraz innowacyjnymi rozwiązaniami, które pozwalają zaoferować pacjentom szybką, skuteczną i komfortową terapię. To oczywiście wiązałoby się z większymi kosztami po stronie pacjentów, jednak biorąc pod uwagę rosnące dochody i coraz lepszą sytuację ekonomiczną polskich rodzin, możliwe, że takie rozwiązania zyskają w naszym kraju na popularności. 

To mogłoby rodzić konflikty między szpitalami publicznymi a prywatnymi, które często oskarżane są o wybiórcze traktowanie pacjentów i świadczenie jedynie najbardziej opłacalnych procedur. Czy można tego uniknąć? 

RM: Ważne jest uporządkowanie całego rynku usług medycznych, tak by ośrodki prywatne uzupełniały system publiczny. Posłużyć do tego może IOWISZ, czyli Instrument Oceny Wniosków Inwestycyjnych w Sektorze Zdrowia. Jest to platforma, z której muszą skorzystać podmioty planujące inwestycje dofinansowywane ze środków publicznych lub europejskich. Aby takie środki zdobyć, inwestor musi uzyskać pozytywną opinię m.in. władz lokalnych, dotyczącą np. celowości planowanych prac. Z jego wykorzystaniem możliwe byłoby stworzenie zoptymalizowanego systemu opieki, który odpowiadałby rzeczywistym potrzebom zdrowotnym pacjentów w poszczególnych regionach. Inwestycje, które z punktu widzenia systemu nie byłyby potrzebne, nie uzyskiwałyby akceptacji.

MB: Istotne jest także urealnienie wycen świadczeń medycznych. Część z nich jest niedoszacowana, co sprawia, że placówki publiczne, które je świadczą, ponoszą straty. To rodzi konflikt między szpitalami prywatnymi i publicznymi, bowiem te pierwsze mogą ograniczyć lub zrezygnować z nieopłacalnych procedur. Tymczasem odpowiednia wycena pozwoliłaby zmienić sytuację i zmniejszyć dysproporcje między poszczególnymi placówkami. 

Przeczytaj również: